Nie szukaj drogi, znajdziesz ja w sercu c, Cis
smutna jest knajpa bylych mordercow c, Cis, c
Niech cie nie trwoza, gdy do niej wkroczysz c, Cis
plonace w mroku mordercow oczy c, Cis, c
Niewazny grozny grymas na gebie Cis, c
mordercy maja serca golebie Cis, c
band armii, gangow i czarnych sotni Cis, c
wczoraj rycerze, dzis bezrobotni b, c
Pustka i chlodem wieja po katach Cis, c
stary morderca z baru szklo sprzata Cis, c
Szafa wygrywa rzewne kawalki b,
siedza mordercy, lamia zapalki Cis, G
Czasem twarz obca mignie i znika
zaraz sie dzwignie ktos od stolika
Wroci nazajutrz z mina nijaka
bluznie na zycie, postawi flakon
Kazdy do niego zaraz sie tloczy
wkrag nad szklankami blyskaja oczy
i zaraz kazdy lepiej sie czuja
jeszcze mordercow ktos potrzebuje
Moze nareszcie, ktoregos ranka
znowu sie zacznie wielka kocanka
i wroca chwile godne zazdrosci
znow placic beda za przyjemnosci!
Znow w dloni zamiast plaskiej butelki
znany ksztalt kolby od parabelki
a w koncu palca wibruje skrycie
jak laskotanie: tu smierc, tu zycie
Wracajcie slockie chwaly godziny
slawne gonitwy i strzelaniny
Tak tylko mozna znowu byc mlodym
zabic i z duma czekac nagrody
W knajpie mordercow gryziemy palce
zadze nas drecza i sny o walce
ale ktoz dzisiaj mordercom ufa
wiec srebrne kule spia w czarnych lufach
Zmazujac barwy lasom i polom
mknie balon nocy z knajpy gondola
Kiedys tak jasno, a dzis tak ciemno
Wroga! nie widze wroga przede mna
Rwie leb od tortur alkoholowych
lecz wsrod porcelan i rur niklowych
czlowiek sie znowu czuja polbogiem
bo oto stoi twarza w twarz z wrogiem
Kula jak srebrna zmija wyskoczy
w lustrze nad kranem zagasna oczy
ciala mordercow skry potu zrosza
gdy milczac cialo za drzwi wynosza
Gdy bije polnoc.
|